TB, około 1999

28 maja 1999

Kierunek

Na cholerę pisać wiersze
Dzieci denerwować w szkole
Czasy dziś nadchodzą lepsze
Więc studiować fizę wolę

 

Jak historia nas naucza
Norwid wiersze pisał ładnie
Lecz cóż z tego, kiedy wówczas
Żył za życia swego marnie

 

Adam, znacie go na pewno
Sławny był niesamowicie
Lecz w dzieciństwie z okna swego
Wypadł, przez co prawie stracił życie

 

A Słowacki, wątłe chuchro
Całe życie żył w chorobie
Z tego świata odszedł rychło
Kupa mchu na jego grobie

 

Żaden z nich nie znalazł nawet
Sobie żony. Cóż się dziwić
Która chciała by takiego
Co nie umie się wyżywić?

 

Więc jak widać na przykładach
Które opisałem wyżej
Lepiej bywać na wykładach
Z matmy, bioli czy też z fizy

 

Bo na przykład taki lekarz
Ma pacjentów raptem dwóch
Więc trzy noce musisz czekać
Żeby zajrzał tobie w brzuch

 

Po tygodniu ból zanika
A wraz z nim i twoje życie
A twój lekarz drzwi zamyka
I opala się w Madrycie

 

Z matematykiem jest lepiej
Życia innym nie odbiera
Choć samemu biedę klepie
Na studentów wpływ wywiera

 

I teorii tworzy mnóstwo
Kontakt z światem tracąc przy tym
Czasem powie jakieś głupstwo
Narażając się na zgrzyty

 

Lecz gdy znajdzie już dowody
Na twierdzenia swoje
Kupi ze trzy samochody
I poślubi piękną żonę

 

"A Fizyka to potęga"
Mój profesor tak powiedział
Z niego głowa przecież tęga
W kulki ze mną by nie leciał

 

Więc mój cel to być fizykiem
A nie jakimś marnym wieszczem
Lecz by leżeć później bykiem
Cztery lata miną jeszcze!